Zbigniew Girzyński Zbigniew Girzyński
3626
BLOG

Dreamliner - czyli gdyby naiwność mogła latać...

Zbigniew Girzyński Zbigniew Girzyński Polityka Obserwuj notkę 67

 

Dreamliner – czyli gdyby naiwność mogła latać…
Czwartek, 15 listopada 2012 r. pewnie na kartach historii Polski po latach z niczym się nie będzie kojarzył. Słowa, które napisałem w kontekście tego co się wczoraj działo w mediach brzmią jak herezja. Przecież wczoraj przybył do Polski Dreamliner! Gdyby rzeczywistość była odzwierciedleniem tego co pokazują media cały świat (a co najmniej Europa) wczoraj wstrzymały oddech obserwując najważniejsze wydarzenie w historii lotnictwa od czasów lądowania człowieka na Księżycu. Prezydentowa, najważniejsi politycy z rządu i parlamentu wszyscy karnie stawili się wczoraj na Okęciu, aby uczestniczyć w tym wiekopomnym wydarzeniu.
Przerwano serwisy i normalny tok nadawania wszystkich kanałów informacyjnych. Wozy transmisyjne otoczyły warszawskie lotnisko bardziej licznie niż gdy przybywał do Polski Ojciec Święty. Każdy chciał grzać się w cieple tego wyjątkowego sukcesu jakim było zakupienie przez LOT, który na ten dzień znów z dumą był przez wszystkich nazywany „narodowym przewoźnikiem”, jednego, wprawdzie nowoczesnego, ale przecież tylko samolotu pasażerskiego. Od lewa do prawa wszyscy zjednoczyli się niczym przed Euro 2012 (a nawet jeszcze bardziej bo wówczas jednak dobijał się od czasu do czasu malkontencki ton Jana Tomaszewskiego) wokół dobra narodowego jaki okrzyknięto ten samolot. Nawet ostrożni raczej w uleganiu propagandzie sukcesu sympatycy ruchu Solidarni 2010 podkreślali, że przecież istotny wkład w powstanie tego cudu techniki miał nie kto inny jak sam prof. Wiesław Binienda znany w Polsce ekspert Zespołu posła Antoniego Macierewicza. Słowem wszyscy ulegli magii tego wydarzenia.
Dreamliner na swój pokład może zabrać do 250 pasażerów. W ciągu dnia średnio może zrobić (w zależności od trasy) pewnie ze dwa kursy. Szansa ta to, że ktokolwiek z czytających ten tekst przeleci się nim kiedyś są dość niewielkie. Choć pewnie ktoś prędzej czy później z Szanownych Czytelników to uczyni. Gdyby np. Warszawa zakupiła najnowocześniejszy autobus miejski na świecie i wypuściła go na jakąś obleganą w stolicy trasę pewnie dziennie przejechałoby się nim co najmniej 10 razy więcej osób niż przeleci tak rozreklamowanym samolotem. Ale jakie to ma znaczenie jeśli w grę wchodzi propaganda sukcesu? Gdybyśmy chociaż ten samolot wyprodukowali sami. Nic podobnego my go tylko kupiliśmy!
Media zapewne w ramach różnych umów barterowych i reklamowych z firmami zainteresowanymi sukcesem i rozreklamowaniem tego wydarzenia skasowały za to pewnie spore pieniądze. Bo w życiu za wszystko trzeba płacić. Wie to zresztą doskonale także rząd Donalda Tuska, który wydał na reklamy w najróżniejszych mediach w ciąga tylko tego roku sam, przez podległe mu spółki skarbu państwa, że o części kontrolowanych przez PO samorządach nie wspomnę, tyle pieniędzy, że takich Dreamlinerów moglibyśmy kupić całą eskadrę. A my tak siedzimy przed tymi telewizorami, słuchamy tych rozgłośni radiowych, czytamy te gazety i dajemy się na to wszystko nabierać nie mając odwagi zapytać jak Ryszard Ochódzki, główny bohater kultowego filmu „Miś” Stanisława Brei:
- Powiedz mi po co jest ten Dreamliner?
- Właśnie, po co?
- Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten Dreamliner? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest Dreamliner na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym Dreamlinerem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas zakupione i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest Dreamliner społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?
- Protokół zniszczenia...
- Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
W 1996 r. w Pradze zmarł znany czeski aktor Miloš Kopecký odtwórca postaci doktora Štrosmajera w kultowym, czechosłowackim serialu „Szpital na peryferiach”. Gdyby dożył naszych czasów mógłby, chcąc jak zwykle dokuczyć siostrze oddziałowej, nieco przemodelować swoje powiedzenie i zażartować: „Gdyby głupota mogła latać, pani fruwałaby jakDreamliner”.

wymagający

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka